PBF Pierwszej A

To jest PBF(Play by Forum) Pierwszej A


#1 2014-10-24 19:11:50

 Kaer

The Best Admin ever

Call me!
Zarejestrowany: 2014-10-16
Posty: 54
Punktów :   

Sprawy które nie powinny oglądać światła dziennego

To ja może zacznę tym pięknym poematem :

Baśń o Królewnie Molestionie
z szacunku dla mistrza Aleksandra Hrabiego Fredry
Autor Verard Nightmare
Poprawki M.a.b
I Dolarowi84 za pacyfikację ;3



Mrok wieczorny  klacz sędziwa
przy kominku głową kiwa.
Nos jak haczyk, okulary,
Coś pierdoli koń ten stary.
Snuje bajdy niestworzone,
O królewnie Molestionie
O trzech braciach jak niewielu,
O matuli ich z burdelu,
Opowiada stare dzieje
A na dworze wicher wieje.
Siądźcie społem małe smyki,
Młodojebce, stare pryki
I nadstawcie dobrze uszy!
Choć na polu śnieżek prószy.
W domu ciepło i wygodnie
Zostawże ogierze spodnie!
Bo się wnet zawoła Mamy!
Cyt! Uwaga! Zaczynamy!
W wielkim mieście Canterlocie,
Gdzie pegazy, klopią w locie
Żył przed bardzo wielu laty,
Król potężny i bogaty,
Dobrotliwy, szczodrobliwy,
Lecz niezmiernie rozżalony,
Z racji córki, Molestiony,
Która przecie dobra, miła
Lecz nadmiernie wciąż gwałciła.
A łapała bez wyboru
I rycerzy, panów dworu,
I kucharzy, i stolarzy,
Czasem nawet i malarzy!
Na leżąco, na stojaka,
W dupę, pyszczek i na raka!
Czy na dworze, czy w salonie,
Czy w klozecie, czy na tronie,
W każdej chwili, w każdym czasie
Wciąż myślała o kutasie.
Próżno mówił jej król stary,
Że we wszystkim trzeba miary,
Nie wypada bowiem pannie
Tak wciąż gwałcić bezustannie.
Na nic się to wszystko zdało,
Wciąż jej chuja było mało
I na całym króla dworze
Nikt chędożyć już nie może.
Wszyscy byli rozjebani.
Nawet i lunarna pani.
Raz ją tak swędział plot.
Że zgwałciła kowala młot!
A że drewno rżnie się marnie
Poszła gwałcić pod latarnię.
Aż z burdelów w całym mieście,
Do samego króla wreszcie,
Od kobylej całej nacji
Przyszły kobyły w delegacji.
Ta najbardziej z nich obyta,
Padłszy przed nim na kopyta,
Z wielkim trudem tłumiąc łkanie
Rzecze: Królu nasz i Panie!
Ty panując od lat wielu
Ojcem byłeś dla burdelu.
Padają wszelkie obyczaje!
Bo twa córka dupy daje!
Na ulicy! bez pieniędzy!
Przez co wpycha nas do nędzy.
Nikt nas dziś już nie pierdoli,
Bo już gwałty każdy woli!
A więc najjaśniejszy panie,
Sprawiedliwość niech się stanie!
Król na łzy kobyle czuły,
Kazał dać ze swej szkatuły
Każdej kobyłce po jednym bicie,
A jego samego wzięło na picie.
W nocy zaś przywołał swego
Astrologa nadwornego,
By ten patrząc w gwiezdne szlaki
Znalazł wreszcie sposób jaki,
By królewnę można było
Dobrowolnie, czy też siłą
Wrócić znów do cnoty granic,
A gdy to się nie zda na nic,
Niech przynajmniej w swojej sferze
Obłapników sobie bierze.
Więc astrolog wziąwszy lupę,
Zajrzał raz królewnie w dupę,
Wielkim cyrklem pizdę zmierzył,
Po czym zamknął się w swej wieży.
Tak był w pracy pogrążony,
Taki przy tym roztargniony,
Że szukając prawd na niebie
W roztargnieniu srał pod siebie.
Kręcił, wiercił teleskopem,
Wreszcie wrócił z horoskopem
I rzekł: Smutną wieść, niestety
objawiły mi planety,
Że królewny nic nie wstrzyma.
Na jej szał lekarstwa ni ma!
Chyba, że się znajdzie jaki,
Tęgi jebak nad jebaki,
Który ją tak zerżnie pięknie,
Że królewnie picza pęknie!
Żywym ogniem się zapali,
Na kawałki się rozwali.
Wtedy będzie Molestiona
Ze swej klątwy wyzwolona!
I znów stanie się prawiczką
Z malusieńską, ciasną piczką.
Król, choć płakał ze zmartwienia,
Zamknął córkę do więzienia,
By już więcej nie gwałciła.
Tam codziennie dostawała,
Prócz świetnego utrzymania,
Tysiąc świec do brandzlowania,
Wazeliny beczkę całą
Lecz jej tego było mało.
Ciągle płacze, ciągle krzyczy:
To za mało dla mej piczy!
Wszystkim było ogłoszone
Że kto zbawi Molestionę
Ten dostanie ją za żonę.
Król podzieli się królestwem
by już skończyć z tym kurestwem.
Więc zjeżdżają się jebacze,
Jednorożce, zaklinacze,
I rycerze, królewicze,
By królewnie zerżnąć piczę!
Każdy swoich sił próbuje,
Lecz choć tęgie mieli chuje
Na nic się to wszystko zdało,
Bo królewnie wciąż za mało.
Król, gdy widział co się dzieje
Stracił całkiem już nadzieję,
Płakał, martwił się dzień cały
Aż mu jaja posiwiały
Bo już siwy był na głowie.
A tymczasem heroldowie
Wieści dziwne rozgłaszali
Coraz dalej, dalej, dalej
Aż dotarły hen daleko,
Gdzie za siódmą górą, rzeką,
Stała sobie mała chatka,
W niej mieszkała stara matka
Wraz z synami swymi trzema,
Którym równych w świecie nie ma.
Każdy dzielny, tęgi, zwinny,
ale każdy z nich był inny
I w tym nie ma nic dziwnego:
Każdy z ojca był innego.
Bo w młodości swojej czasie
Matka strasznie puszczała się.
Była stróżką przy burdelu
I kochanków miała wielu.
Syn najstarszy miał chuj długi
I gruby na kształt maczugi,
A po bokach jego były
jak postronki - grube żyły,
Jakieś sęki, jakieś guzy -
Jaja miał jak dwa arbuzy!
A że ciągle mu bez mała
ta ogromna pyta stała,
Koniobijem go nazwano.
Liziplota nosił miano
Syn następny, bo lizanie
Stawiał wyżej nad jebanie,
I nie było mistrza w świecie,
Co prześcignął go w minecie.
Cieszą matkę takie dzieci,
Lecz niestety  smuci trzeci,
Który rodu był zakałą,
Bo miał kuśkę całkiem małą,
A cieniutką na kształt glizdy
I nie palił się do pizdy.
Dobrze, gdy z matczynej woli
Raz na miesiąc popierdoli.
A że mało tak obłapia,
Bracia mieli go za gapia.
No i matka nawet czasem
Nazywała go Głuptasem.
Tak im słodko życie idzie,
Ani w zbytku, ani w bidzie.
Starsze bowiem dwa buraki
Zarabiali w sposób taki,
Gdy uległe, starsze kozy
Brały ich na swoje wozy
Gdzie pieprzyli się namiętnie,
czasem ubierajac się odświętnie.
A i matka, choć wypita,
Też dawała się za bita.
Tylko trzeci syn - wyskrobek
Wypinał się na ten zarobek.
Że nie podobał się niewiastom,
Dawał dupy pederastom
I ku wielkiej matki złości
Nie brał nic od swoich gości.
Tak im się więc dobrze żyło,
I wygodnie, dobrze, miło.
Aż dotarła i w ich strony
Wieść o losie Molestiony.
Na zarobek wielce chciwa
woła matka Koniobija
I tak rzecze: Ty, mój synu
Idź! Dokonaj tego czynu!
Gdy spierdolisz Molestionę
To dostaniesz ją za żonę.
Pół królestwa twoim będzie!
Tak królewskie brzmi orędzie.
Syn usłuchał matki rady.
Nic nie czekał na narady.
Wymył chuja - i bez zwłoki
Raźno ruszył w świat szeroki.
A gdy przybył do stolicy,
Zaraz poszedł do ciemnicy
Gdzie się świecą, rozkraczona,
Brandzlowała Molestiona.
Pyta dębem mu stanęła,
Więc się ostro wziął do dzieła
I za pierwszym sztosem leci
Błyskawicznie drugi, trzeci,
Czwarty, piąty  aż nareszcie
Wyrżnął sztosów tysiąc dwieście
I utracił siłę całą
Lecz królewnie wciąż za mało!
Tak był potem osłabiony,
Że zleźć nie mógł z Molestiony,
Aż musiały dworskie ciury
Ściągnąć go za dupę z dziury,
I zanieśli omdlałego,
Do szpitala zamkowego.
A królewna ciągle krzyczy,
Że to mało dla jej piczy!
Prędko, prędko baśń się baje,
Nie tak prędko kutas staje,
Baśń się baje, czas ucieka,
Koniobija matka czeka,
W końcu martwić się zaczyna -
Że nie widać skobyłysyna.
Aż ją doszły straszne wieści
Powstrzymując łzy boleści,
Liziplota już wtem wzywa
I w te słowa się odzywa:
Bratu, rzecz to nie do wiary,
Nie powiodły się zamiary.
Kutas zmarniał mu, niestety
Idź więc ty, spróbuj minety!
I Liziplot wnet bez zwłoki,
Ruszył prędko w świat szeroki.
W końcu zaszedł do stolicy.
Tam się udał do ciemnicy,
Gdzie się świecą, rozkraczona,
Brandzlowała Molestiona.
Zaraz ją za piczę łapie
I minetę tęgo chlapie
Język jego na kształt węża
To się spręża, to rozpręża,
To się wije jak sprężyna,
W pizdę wwiercać się zaczyna,
To po wierzchu, to od środka.
Kręci na kształt kołowrotka,
To się zwija znów jak fryga,
że gdy patrzeć  w oczach miga.
Doba tak za dobą mija,
On jęzorem wciąż wywija.
Lecz z nim także to się stało
Że utracił siłę całą.
Więc i jego dworskie ciury
ściągnęły za dupę z dziury,
I wyniosły omdlałego,
Do szpitala zamkowego.
A królewna ciągle krzyczy,
Że to mało dla jej piczy!
Prędko, prędko baśń się baje,
Nie tak prędko kutas staje,
Baśń się baje, czas ucieka,
Liziplota matka czeka,
I już martwić się zaczyna
Bo nie widać skobyłysyna!
W końcu widząc, że nie wraca
Myśli: Na nic moja praca
Biedna dola jest matczyna.
Oto już drugiego syna
Losy wzięły mi zdradziecko!
Jedno mi zostało dziecko,
I do tego całkiem głupie.
Głuptas miał to wszystko w dupie.
Raz spokojnie po jedzeniu
Chciał pochrapać sobie w cieniu.
Coś mu jednak spać nie daje,
Coś go ciągle gryzie w jaje.
Więc się prędko zrywa z trawy,
Na chuja patrzy się ciekawy
A tu się po jajach szwenda
Niby chrabąszcz  wielka menda!
Głuptas już wystawiał swe podkowy,
By ją wysłać na odwykowy,
Gdy wtem menda nieszczęśliwa
Kuca głosem się odzywa:
Nie zabijaj ogierze luby!
Czemu pragniesz mojej zguby?
Menda też stworzenie boże,
Że inaczej żyć nie może
I że czasem w jajo utnie
Nie gubże jej tak okrutnie!
Głuptas to do serca bierze,
Myśli sobie: Biedne zwierzę,
Że mnie utniesz, cóż to złego?
Przecież nie zjesz mnie całego.
A pocierpieć czasem mogę
Idź więc dalej w swoją drogę!
A tu nagle menda znika
I zmienia się w czarownika,
Jednorożca - czarodzieja,
I do swego dobrodzieja,
Co się w strachu z miejsca zrywa,
W takie słowa się odzywa:
Że litości miałeś względy
Dla bezbronnej, słabej mendy
I żeś jej darował życie -
Wynagrodzę cię sowicie.
Dam ja ci wskazówki pewne
jak spierdolić masz królewnę.
Sił twych mało tu potrzeba
Dam kondoma - samojeba,
Który ma tę dziwną siłę,
Że gdy włożysz na swą żyłę
I rozkażesz - on za ciebie
sztos za sztosem ciągle jebie
Czarodziejską mocą cudną!
Ale zdobyć go jest trudno...
Dupa strzeże go zaklęta,
Na przechodniów wciąż wypięta,
Z której mocą złego ducha
Ustawicznie ogień bucha.
I czy z bliska, czy z daleka,
Żarem swoim wszystko spieka.
I w tym mocnym, wielkim żarze
Dupa się całować każe,
Lecz gdy powiesz do niej słowa:
- Niech się ogień w dupie schowa!
Sama się pocałuj właśnie!
- Wtedy ogień w dupie zgaśnie.
I powoli, z dobrej woli,
Kondom zabrać ci pozwoli.
Za twą dobroć ja ci mogę
Do tej dupy wskazać drogę.
Weź ten kłębek z sobą razem,
On ci będzie drogowskazem!
Rzuć na ziemię i idź wszędzie,
Gdzie się kłębek toczyć będzie.
Lecz pamiętaj zawsze święcie
Czarodziejskie to zaklęcie!
Tu czarownik, niby mara,
Zniknął i rozwiał się jak para.
Głuptas wstaje ucieszony,
Bierze kłębek, rozbawiony,
I nie mówiąc nic nikomu
Po kryjomu znika z domu.
Prędko, prędko baśń się baje,
Nie tak prędko kutas staje.
Głuptas idzie, nie ustaje,
Coraz nowe mija kraje.
Gdy stu granic minął słupy
Zaszedł wreszcie aż do dupy,
Z której ogień wieczny tryska.
A podszedłszy do niej z bliska,
Rozżarzonej nad pojęcie,
Czarodziejskie swe zaklęcie
Głuptas z całej siły wrzaśnie:
Sama się pocałuj właśnie!
Wtedy dupa zawstydzona,
Puściła go do kondoma.
Więc z kondomem, ucieszony,
Pędzi wnet do Molestiony.
A gdy przybył do stolicy,
Zaraz poszedł do ciemnicy,
Gdzie się świecą, rozkraczona,
Brandzlowała Molestiona.
Wkłada kondom na kutasa
I O dziwo! U głuptasa
Chuj, co zawsze był jak z ciasta,
Na olbrzyma się rozrasta!
Na sto chujów się rozdziela
Każdy gruby, jak ta bela,
Każdy twardy, jak ze stali,
Każdy długi na sto cali!
Wszystkie chuje z całej siły
Na królewnę się rzuciły,
Każdy się jej w piczę wwierca,
Każdy końcem sięga serca,
Każdy jej się w piczy grzebie,
Każdy jebie, jebie, jebie
Głuptas leży bez wysiłku,
Czasem klepnie ją po tyłku
Czasem w pyszczek pocałuje,
A samojeb piczę pruje.
Aż królewna Molestiona
Rozjebana, spierdolona,
Ze zmęczenia ledwo żywa,
Krzyczy:  Cipa się rozrywa!
Takie przy tym tarcie było,
Aż się w piczy zapaliło.
By ugasić pożar ciała,
Straż zamkowa przyjechała
Z toporami, z bosakami,
Sikawkami i kubłami,
Słowem  z całym inwentarzem
Używanym przy pożarze.
I po długiej, ciężkiej pracy
Ugasili ją strażacy.
Tak została Molestiona
Z klątwy swej wybawiona,
I znów stała się prawiczką
Z malusieńką, ciasną piczką.
Głuptas dostał za to wszystko
Pół królestwa i jej kopytko.
Król był taki ucieszony,
Ze zbawienia Molestiony,
Że pomimo swej starości
Kapucyna rżnął z radości,
Tak się znowu poczuł młody
Potem zaś wyprawił gody
Głuptasowi z Molestioną -
Mnie na gody zaproszono.
Więc jak mówię, też tam byłem.
Jadłem, piłem, pierdoliłem,
Bawiłem się z nimi społem,
Aż zasnąłem gdzieś pod stołem
Tu bajka dobiega końca
Już za oknem patrzeć słońca
Przy kominku klacz sędziwa
Coś mamrocze, głową kiwa
Dając źrebakom pouczenia
O rozkoszach chędożenia.
Których i Wam czytelnicy
Autor tej powiastki życzy!

Od autora
Tak, jestem idiotą ;3!
PEACE!
Od Korektora Maba
Łiiii!


"Kobieta jest jak gobliński fanatyk - nigdy nie wiesz w którą stronę pójdzie."

Offline

 

#2 2014-10-24 22:10:34

Baakaru

Spamer Nad Spamerami

Call me!
Skąd: Moskiewskie Metro
Zarejestrowany: 2014-10-18
Posty: 76
Punktów :   

Re: Sprawy które nie powinny oglądać światła dziennego

http://fc05.deviantart.net/fs70/f/2013/094/c/e/profile_picture_by_mistress_molestia-d60hc0i.png
https://derpicdn.net/img/2012/12/21/189138/full.png
http://rs1img.memecdn.com/princess-molestia_o_1072360.jpg
https://derpicdn.net/img/2013/4/6/289418/full.jpg
http://24.media.tumblr.com/tumblr_m1b26wsvD81r3xauuo1_500.png

Ostatnio edytowany przez Baakaru (2014-10-24 22:15:43)


I'm looking for a BDFF (Best Dead Friend Forever) ◪_◪
http://th02.deviantart.net/fs71/150/f/2014/240/2/c/best_dead_friends_forever_by_methedon-d7wz100.png

Offline

 

#3 2014-10-24 22:12:08

 Kaer

The Best Admin ever

Call me!
Zarejestrowany: 2014-10-16
Posty: 54
Punktów :   

Re: Sprawy które nie powinny oglądać światła dziennego

Jedyny wiersz przy którym dosłownie płakałem ze śmiechu


"Kobieta jest jak gobliński fanatyk - nigdy nie wiesz w którą stronę pójdzie."

Offline

 

#4 2014-10-24 22:18:54

Baakaru

Spamer Nad Spamerami

Call me!
Skąd: Moskiewskie Metro
Zarejestrowany: 2014-10-18
Posty: 76
Punktów :   

Re: Sprawy które nie powinny oglądać światła dziennego

http://fc05.deviantart.net/fs71/f/2012/030/f/f/animated_princess_molestia_tootsie_pop__by_lonewolfkait-d4o35mb.gif


I'm looking for a BDFF (Best Dead Friend Forever) ◪_◪
http://th02.deviantart.net/fs71/150/f/2014/240/2/c/best_dead_friends_forever_by_methedon-d7wz100.png

Offline

 

#5 2014-10-24 22:23:24

Baakaru

Spamer Nad Spamerami

Call me!
Skąd: Moskiewskie Metro
Zarejestrowany: 2014-10-18
Posty: 76
Punktów :   

Re: Sprawy które nie powinny oglądać światła dziennego

http://fc01.deviantart.net/fs71/f/2012/171/5/7/molestia__rap3__by_axboxfan-d5493oq.jpg


I'm looking for a BDFF (Best Dead Friend Forever) ◪_◪
http://th02.deviantart.net/fs71/150/f/2014/240/2/c/best_dead_friends_forever_by_methedon-d7wz100.png

Offline

 

#6 2014-10-24 22:45:47

 Kaer

The Best Admin ever

Call me!
Zarejestrowany: 2014-10-16
Posty: 54
Punktów :   

Re: Sprawy które nie powinny oglądać światła dziennego

Przeczytałem Paper


"Kobieta jest jak gobliński fanatyk - nigdy nie wiesz w którą stronę pójdzie."

Offline

 

#7 2014-10-25 13:55:42

 Kaer

The Best Admin ever

Call me!
Zarejestrowany: 2014-10-16
Posty: 54
Punktów :   

Re: Sprawy które nie powinny oglądać światła dziennego

Ciekawa gierka - Polecam iść prosto, w prawo kliknąć na środek płyty, wziąć klucz i otworzyć drzwi i kliknąć na DJ-Pon3


"Kobieta jest jak gobliński fanatyk - nigdy nie wiesz w którą stronę pójdzie."

Offline

 

#8 2014-10-28 23:13:03

Baakaru

Spamer Nad Spamerami

Call me!
Skąd: Moskiewskie Metro
Zarejestrowany: 2014-10-18
Posty: 76
Punktów :   

Re: Sprawy które nie powinny oglądać światła dziennego

https://s-media-cache-ec0.pinimg.com/736x/1e/6f/5d/1e6f5d33a6d59e4fdc296a57261ca1ae.jpg


I'm looking for a BDFF (Best Dead Friend Forever) ◪_◪
http://th02.deviantart.net/fs71/150/f/2014/240/2/c/best_dead_friends_forever_by_methedon-d7wz100.png

Offline

 

#9 2014-10-28 23:14:41

Baakaru

Spamer Nad Spamerami

Call me!
Skąd: Moskiewskie Metro
Zarejestrowany: 2014-10-18
Posty: 76
Punktów :   

Re: Sprawy które nie powinny oglądać światła dziennego

http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/59/48/21/59482163e1a0fea659f78fbc2c68302d.jpg
http://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/49/0c/0c/490c0cf5a284d2fc90029c785e98c542.jpg
http://img3.wikia.nocookie.net/__cb20140628003546/creepypasta/images/6/6e/Funny-memes-Miley-Cyrus-ass.jpg


I'm looking for a BDFF (Best Dead Friend Forever) ◪_◪
http://th02.deviantart.net/fs71/150/f/2014/240/2/c/best_dead_friends_forever_by_methedon-d7wz100.png

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.duelmastersteam.pun.pl www.allhopeisgone.pun.pl www.ps-wsp.pun.pl www.kajagoogoo.pun.pl www.is2010.pun.pl